Wodzenie niedźwiedzia (zwane też wodzeniem bera) to tradycja karnawałowa kultywowana w niektórych wsiach Śląska Opolskiego.
Barwny korowód złożony z przebierańców, wśród których są m. in.
kominiarz, leśnik, cyganka, diabeł, ksiądz, lekarz, policjant, śmierć i
para nowożeńców, prowadzą na postronku "niedźwiedzia". Niedźwiedź w tradycji ludowej symbolizuje wszelkie zło,
jakie spotyka człowieka, z tego też powodu nie jest puszczany wolno,
lecz prowadzony na uwięzi. Grupa, najczęściej w towarzystwie muzyków
(akordeon, bęben), chodzą od domu do domu. Każda gospodyni domu powinna
zatańczyć z niedźwiedziem, bo to wróży
szczęście na cały rok, gospodarz z kolei powinien poczęstować wodzących
niedźwiedzia wódką. W razie próby wymigania się od tych powinności,
diabeł bądź kominiarz smarują gospodarzom twarze sadzą. Gospodarze, w
ramach podziękowań za odwiedziny, składają wolne datki bądź też częstują
słodyczami.
Jednym z pierwszych, którzy wspominali o wodzeniu niedźwiedzia był Józef Lompa w 1842 roku. Przypuszcza on, że zwyczaj ten sięga XIV lub XV wieku, kiedy to na Śląsku można było jeszcze spotkać niedźwiedzie, siejące czasami spustoszenie w zagrodach
chłopskich. Obecnie, kiedy korowód zbliża się do domostwa, jego
domownicy próbują wykupić się od nieszczęść pieniędzmi, słodyczami czy
alkoholem. Dawniej wykupywali się jajkami, piernikiem czy mąką. Wodzenie
niedźwiedzia odbywa się najczęściej w przedostatnią sobotę karnawału.
Grupa wodząca niedźwiedzia bardzo często płata różne drobne figle –
zatrzymuje samochody by wręczyć "mandaty" za nieistniejące przewinienia
jak zbyt mocno napompowane opony etc. Mandaty te są w rzeczywistości
zaproszeniami na sąd nad niedźwiedziem.
Sąd nad niedźwiedziem ma miejsce w ostatnią sobotę karnawału i jest
zakończeniem wodzenia. Przebierańcy, wraz z mieszkańcami wsi spotykają
się na zabawie karnawałowej, której ważnym elementem jest dokonanie
osądu na niedźwiedziu – sprawcy wszelkich nieszczęść. Wspólną decyzją
mieszkańców niedźwiedź musi zostać zabity. Wyrok wykonuje myśliwy –
niedźwiedź przy wielkim huku pada martwy na podłogę. Zgon musi
poświadczyć lekarz bądź pielęgniarka, obecni na zabawie. Choć niedźwiedź
jest martwy okazuje się, że ma on potomka – małego misia (najczęściej
jest to pluszowa zabawka), który jest gwarantem, że tradycja nie zginie i
za rok w karnawale znów będzie się wodzić niedźwiedzia.
zapowiadamy wydarzenie
zapraszamy do udziału
Jak to w Łagiewnikach przed laty niedźwiedzia wodzili doskonale pamiętają panowie Piotr Wons i Walenty Witt, ale wydrzeć od nich tę wiedzę i te wspomnienia - dwie flaszki chyba nie wystarczą.
Tak to przebiegało w tym roku.
Galerie zdjęć:
wodzenie bera
przygotowanie, wodzenie i sąd
wodzenie
wiązanie bera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz